
Monty był jednym z najprzystojniejszych, najbardziej intrygujących i najszybciej zapomnianych aktorów Ameryki. Kochały go największe gwiazdy kina, a jego życie było jak film. Niestety zabrakło happy endu.Przyszedł na świat jako młodsze z pary bliźniąt dzieci Ethel Fogg i Williama Brooksa Clifta – bogatego bankiera z Południa. Jego matka odgrywała na swoim ślicznym synku własne niespełnione ambicje, co negatywnie odbiło się na jego psychice. Kiedy miał osiem lat, wraz z rodziną pojechał w podróż po Europie. Niestety w latach 30. rodzinie Cliftów dał się we znaki wielki kryzys. Z inicjatywy matki 12-letni Montgomery pozował jako model i zaczynał swoją przygodę z aktorstwem występując w przedstawieniach amatorskich teatrów. Dwa lata później był już utalentowanym debiutantem na Broadway’u, gdzie w latach 40. wystąpił w 13 sztukach, m.in. w „You Touched Me” (1945) Tennessee Williamsa. W 1947 roku Montgomery Clift kończył słynne Actors’ Studio Lee Strasburga, w którym nauki pobierały późniejsze gwiazdy: James Dean, Marlon Brando i Marilyn Monroe.Początkowo Hollywood dostrzegało w nim jedynie przystojniaka. W 1941 roku odmówił zagrania głównej roli w filmie „Mrs. Miniver” ponieważ wytwórnia MGM chciała go zmusić do podpisania 7-letniego kontraktu. Na srebrnym ekranie zadebiutował w westernie „Rzeka czerwona” (1948), w którym wystąpił u boku Johna Wayne’a. Premiera filmu opóźniła się jednak z powodów proceduralnych, dlatego pierwszym filmem, w którym kinomani mogli zobaczyć Montgomery Clifta był dramat wojenny „Poszukiwania” (1948), za który otrzymał on nominację do Oscara dla najlepszego aktora w roli głównej. W całej historii nagród Amerykańskiej Akademii filmowej udało się to tylko sześciu aktorom: Orsonowi Wellsowi, Jamesowi Deanowi, Alanowi Arkinowi, Paulowi Muni, Lawrence’owi Tibbettowi, oraz właśnie Cliftowi.W „Stąd do wieczności” aktor zagrał samego siebie – zagubionego nonkonformistę, który walczy o zachowanie swej niezależności. Monty wystąpił w tym filmie u boku hollywoodzkich gwiazd: Burta Lancastera, Franka Sinatry, Debory Kerr i Donny Reed. Film otrzymał aż 13 nominacji do Oscara, w tym również dla Clifta – za najlepszą rolę męską. Obraz Freda Zinnemanna otrzymał statuetkę dla najlepszego filmu oraz siedem innych nagród Akademii, jednak Clift i tym razem został pominięty, przegrywając z Williamem Holdenem. Brak Oscara dla Montgomery Clifta pozostanie jednym z największych błędów Amerykańskiej Akademii Filmowej, którego nigdy nie zdołano naprawić.Problemy Clifta z alkoholem niemalże sparaliżowały produkcję biograficznego filmu „Freud” (1962), w którym grał główną rolę wiedeńskiego psychoanalityka. Film okazał się ogromnym hitem i aktor mógł zakończyć wytoczony mu przez wytwórnię proces sądowy korzystną ugodą.Montgomery Clift był równie przystojny, co utalentowany, jednak jego słabym punktem była psychika, prawdopodobnie skrzywiona przez matkę i w znacznej mierze przez Hollywoodzkie życie. Przez całe życie aktor walczył ze skłonnościami homoseksualnymi, których nie mógł zaakceptować. Najtrwalszy związek łączył go z aktorem i scenarzystą Jackiem Larsonem. Monty był również zaangażowany w związki z kobietami. Przed ołtarz próbowała go zaciągnąć sama Elizabeth Taylor, ale skończyło się na dozgonnej przyjaźni. Podobno jego długoletnią kochanką była o wiele od niego starsza Libby Holman, która doradzała mu również w sprawach artystycznych. To ona kazała mu odrzucić napisaną specjalnie dla niego rolę w filmie „Bulwar Zachodzącego Słońca” opowiadającym o podstarzałej aktorce uwodzącej młodego pisarza, ponieważ za bardzo przypominał jej własną historię. Z aprobatą Libby nie spotkał się również film „Na Wschód od Edenu”, w którym zagrał w końcu James Dean. Holman przyczyniła się do upadku Clifta i jego alkoholizmu, z którego – mimo licznych prób – nigdy się nie wyleczył. Po śmierci szybko o nim zapomniano, mimo, iż stworzony przez niego bohater – skłócony ze światem i z sobą samym – przetrwał na ekranie w osobach Marlona Brando i Jamesa Deana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz